Na pytanie o to, co będę robił na emeryturze, zadane mi przed uroczystym pożegnaniem z wrocławskim WBU przez ówczesnego Marszałka Woj. Dolnośląskiego, Rafała Jurkowlańca – a było to już dobre pięć lat temu –, odpowiedziałem żartując, że „przechodzę w inny stan skupienia i – zobaczymy”. Miałem wtedy na myśli może skupienie się na nowych miejscach swojej obecności, może na nowych tematach, a może chciałem tylko, by…nie zabrakło mi języka w gębie?
Po pięciu latach od tego momentu wygląda na to, że nie było tak łatwo – jak mi się wtedy zdawało – zrealizować mgliście rysujący się wówczas mój plan sukcesywnego wycofywania się z ówczesnych, moich „ogólnokrajowych” aktywności na rzecz powrotu „do mojej lokalności”.
Te aktywności związane były przede wszystkim z prowadzeniem od 2009 r „Przeglądu Urbanistycznego”. (którego ostatni, XII tom wyszedł w końcu ub. roku i przy którego ewentualnej kontynuacji w myśl długo, długo wypracowywanej, nowej polityki medialnej TUP – zdecydowałem, że już mnie nie będzie), działalnością w Radzie Towarzystwa, pomaganiem przy pracach planistycznych w kilku miejscach kraju, startami w kolejnych konkursach, w których w ciągu dwu „tłustych lat” uzyskaliśmy z przyjaciółmi z Puław i Poznania dwie, a w zasadzie trzy I nagrody…Czy na pewno to wszystko „było i minęło” – to się okaże…
Gdy powiadomiłem na początku września br. najbliższych przyjaciół i obserwatorów moich 13-letnich zmagań z redagowaniem i „Urbanisty” (tu z wielkim udziałem kol. Ludwika B. !), i „Przeglądu” o tym, że zdecydowałem się nie startować w ogłoszonym w ramach realizacji wspomnianej polityki medialnej Towarzystwa konkursie na koncepcję nowego wydawnictwa TUP – otrzymałem od nich szereg krótkich listów, wysoko oceniających, to co wspólnie robiliśmy. I nie będzie miał mi za złe jeden z ich autorów, Maciej B., że go tu zacytuję, bo stary druh dobrze wie, co to znaczy, gdy wilka ciągnie do lasu…Otóż MB tak ocenił moja pracę: Dla TUP-u ważne było to, że pisałeś i animowałeś pisanie o ważnych sprawach. Że to potem pięknie wydawałeś – to osobna, ale bardziej już historyczna zasługa. Tak więc niby wiele się zmienia, ale w sumie cel i pole do działania pozostają te same. Mam nadzieję, wierzę i podejrzewam, że nadal będziesz w tym uczestniczył…Maćku – zobaczymy! I może – „w innym stanie skupienia”…
A jak wygląda ten jednak realizowany powrót do spraw mi bliskich, tu, pod Karkonoszami, które na dobrych pięć lat zostawiłem, wybierając się do pracy u Marszałka we Wrocławiu? Przed blisko czterema laty zaproponowano mi uruchomienie i poprowadzenie – co bardzo mnie ucieszyło – nowej edycji „Karkonoszy”, czasopisma Sudetów Zachodnich, pojawiło się też objęcie prezesury Towarzystwa Karkonoskiego obok prowadzenia Fundacji Karkonoskiej, zresztą od wielu lat, było i jest trochę pracy doradczej i trochę planistycznej dla „moich” gmin, ale już nie „na pierwszej linii frontu”. A ostatnio zdarzyło się opracowanie planu ochrony Parku Kulturowego Kotliny jeleniogórskiej! Są też za rzadkie jeszcze wizyty u syna, który pod Kamienieckim Grzbietem, w Górach Izerskich pięknie odnawia nasz dawny, wakacyjny kąt i gdzie jest ciągle dużo do roboty, zwłaszcza na świeżym powietrzu, jest, co ciągle na później odkładam, mnóstwo do zrobienia przy naszym domu…
Powróciłem też do swych, wieloletnich już badań jakże ostatnio aktualnego tematu, jakim jest postulowane od lat zintegrowanie planowania rozwoju, integracja planowania przestrzennego i społeczno-gospodarczego. I tu – jak widać – powracają ciągoty do uczestniczenia w sprawach o skali znowu „ogólnokrajowej”, bo wydaje mi się, że w związku z wielu latami czynnej obserwacji tego, jak te sprawy funkcjonowały i funkcjonują, a także choćby z obywatelskiej powinności miałbym tu może coś do powiedzenia. Ale – o tym przy innej okazji.
Tymczasem, nim do tej okazji powrócę, chcę zapowiedzieć realizację swego, może jeszcze nie do końca donoszonego do końca pomysłu na założenie tu „Biblioteki EU”. I jasne, że nie ma ona w swej nazwie nic wspólnego z Unią Europejską, w której obyśmy bez większych perturbacji nadal funkcjonowali! Wystarczy spojrzeć na nazwę mojego bloga, może nie najszczęśliwszą, ale rzetelnie przystającą do mojej sytuacji i stąd ta nazwa!
Pomysł z tą „Biblioteką” wydaje się prosty: przez wiele ostatnich lat zgromadziłem w czeluściach swego komputera bardzo wiele udostępnionych w Internecie publikacji zawodowych, materiałów źródłowych, starałem się też o wielu sprawach sam pisywać i – chyba warto się tym dobrem po prostu podzielić. Chcę się do tego zabrać już wkrótce, z myślą przede wszystkim o Młodzieży urbanistycznej i architektonicznej, której – ufam – może się ono przydać, choćby w jakimś stopniu…Stąd zatem te najlepsze dla Niej życzenia na progu nowego roku akademickiego: wytrwałości w doskonaleniu swej wiedzy, szukania guza w praktycznym kontakcie z życiem, znalezienia swej własnej drogi zawodowej!
Po pięciu latach od tego momentu wygląda na to, że nie było tak łatwo – jak mi się wtedy zdawało – zrealizować mgliście rysujący się wówczas mój plan sukcesywnego wycofywania się z ówczesnych, moich „ogólnokrajowych” aktywności na rzecz powrotu „do mojej lokalności”.
Te aktywności związane były przede wszystkim z prowadzeniem od 2009 r „Przeglądu Urbanistycznego”. (którego ostatni, XII tom wyszedł w końcu ub. roku i przy którego ewentualnej kontynuacji w myśl długo, długo wypracowywanej, nowej polityki medialnej TUP – zdecydowałem, że już mnie nie będzie), działalnością w Radzie Towarzystwa, pomaganiem przy pracach planistycznych w kilku miejscach kraju, startami w kolejnych konkursach, w których w ciągu dwu „tłustych lat” uzyskaliśmy z przyjaciółmi z Puław i Poznania dwie, a w zasadzie trzy I nagrody…Czy na pewno to wszystko „było i minęło” – to się okaże…
Gdy powiadomiłem na początku września br. najbliższych przyjaciół i obserwatorów moich 13-letnich zmagań z redagowaniem i „Urbanisty” (tu z wielkim udziałem kol. Ludwika B. !), i „Przeglądu” o tym, że zdecydowałem się nie startować w ogłoszonym w ramach realizacji wspomnianej polityki medialnej Towarzystwa konkursie na koncepcję nowego wydawnictwa TUP – otrzymałem od nich szereg krótkich listów, wysoko oceniających, to co wspólnie robiliśmy. I nie będzie miał mi za złe jeden z ich autorów, Maciej B., że go tu zacytuję, bo stary druh dobrze wie, co to znaczy, gdy wilka ciągnie do lasu…Otóż MB tak ocenił moja pracę: Dla TUP-u ważne było to, że pisałeś i animowałeś pisanie o ważnych sprawach. Że to potem pięknie wydawałeś – to osobna, ale bardziej już historyczna zasługa. Tak więc niby wiele się zmienia, ale w sumie cel i pole do działania pozostają te same. Mam nadzieję, wierzę i podejrzewam, że nadal będziesz w tym uczestniczył…Maćku – zobaczymy! I może – „w innym stanie skupienia”…
A jak wygląda ten jednak realizowany powrót do spraw mi bliskich, tu, pod Karkonoszami, które na dobrych pięć lat zostawiłem, wybierając się do pracy u Marszałka we Wrocławiu? Przed blisko czterema laty zaproponowano mi uruchomienie i poprowadzenie – co bardzo mnie ucieszyło – nowej edycji „Karkonoszy”, czasopisma Sudetów Zachodnich, pojawiło się też objęcie prezesury Towarzystwa Karkonoskiego obok prowadzenia Fundacji Karkonoskiej, zresztą od wielu lat, było i jest trochę pracy doradczej i trochę planistycznej dla „moich” gmin, ale już nie „na pierwszej linii frontu”. A ostatnio zdarzyło się opracowanie planu ochrony Parku Kulturowego Kotliny jeleniogórskiej! Są też za rzadkie jeszcze wizyty u syna, który pod Kamienieckim Grzbietem, w Górach Izerskich pięknie odnawia nasz dawny, wakacyjny kąt i gdzie jest ciągle dużo do roboty, zwłaszcza na świeżym powietrzu, jest, co ciągle na później odkładam, mnóstwo do zrobienia przy naszym domu…
Powróciłem też do swych, wieloletnich już badań jakże ostatnio aktualnego tematu, jakim jest postulowane od lat zintegrowanie planowania rozwoju, integracja planowania przestrzennego i społeczno-gospodarczego. I tu – jak widać – powracają ciągoty do uczestniczenia w sprawach o skali znowu „ogólnokrajowej”, bo wydaje mi się, że w związku z wielu latami czynnej obserwacji tego, jak te sprawy funkcjonowały i funkcjonują, a także choćby z obywatelskiej powinności miałbym tu może coś do powiedzenia. Ale – o tym przy innej okazji.
Tymczasem, nim do tej okazji powrócę, chcę zapowiedzieć realizację swego, może jeszcze nie do końca donoszonego do końca pomysłu na założenie tu „Biblioteki EU”. I jasne, że nie ma ona w swej nazwie nic wspólnego z Unią Europejską, w której obyśmy bez większych perturbacji nadal funkcjonowali! Wystarczy spojrzeć na nazwę mojego bloga, może nie najszczęśliwszą, ale rzetelnie przystającą do mojej sytuacji i stąd ta nazwa!
Pomysł z tą „Biblioteką” wydaje się prosty: przez wiele ostatnich lat zgromadziłem w czeluściach swego komputera bardzo wiele udostępnionych w Internecie publikacji zawodowych, materiałów źródłowych, starałem się też o wielu sprawach sam pisywać i – chyba warto się tym dobrem po prostu podzielić. Chcę się do tego zabrać już wkrótce, z myślą przede wszystkim o Młodzieży urbanistycznej i architektonicznej, której – ufam – może się ono przydać, choćby w jakimś stopniu…Stąd zatem te najlepsze dla Niej życzenia na progu nowego roku akademickiego: wytrwałości w doskonaleniu swej wiedzy, szukania guza w praktycznym kontakcie z życiem, znalezienia swej własnej drogi zawodowej!
Komentarze
Prześlij komentarz